(По мотиву стихотворения Чеслава Милоша)
Осы как вампиры облепили печень,
Муравьи мутанты гложут с хрустом кости.
Мир, когда то светлый, ныне изувечен.
Мир подвержен тленью ярости и злости.
На осколки стёкла, дерево, кристаллы,
Серебро и никель, пули, медь и руны,
Гипсовая пена, бляхи из металла,
Рвется шелк на части, тлеют звуки в струнах.
Миг! Огонь съедает целый мир в округе,
Пламя, сатанея, мой сжигает голос.
Вместо радуг в небе - фосфорные дуги.
Тлеет человечий, тлеет конский волос.
Осы в лёгких строят для потомства гнёзда,
Кости превратились в муравейник крепкий.
Тлеет мир бумажный. Что-то делать поздно:
Вспыхивают камни как сухие ветки.
Рушатся жилища, в копоти всё небо,
Плавятся рассветы, темень наступает.
Лишь Земля как инок без воды и хлеба
Верой и надеждой ствол сухой питает.
В темном подземелье крот блюдёт порядок,
Глубину ночную лампой освещает,
Проползая сонно меж скелетных грядок,
Каждого по запаху тлена различает.
Над когда-то жившими - ореолы света.
Рой осиный вьется, наполняясь кровью,
Муравьи толкутся в оттисках скелета,
Запаху скелета придавая форму.
Крот доволен делом - служит безупречно,
Слепотой взирают слипшиеся веки.
В роли Патриарха – крот почти что вечный:
Правит в Книге Судеб судьбы человечьи.
Я, еврей - сторонник Нового Завета,
Что скажу в защиту, если бренным стану?
Крот на плоть взирает. Может быть за это
По его доносу в иноверцах кану?
BIEDNY CHRZEŚCIJANIN PATRZY NA GHETTO
Pszczoły obudowują czerwoną wątrobę
Mrówki obudowują czarną kość
Rozpoczyna się rodzieranie, deptanie jedwabi,
Rozpoczyna się tłuczenie szkła, drzewa, miedzi, niklu,
srebra, pian
Gipsowych, blach, strun, trąbek, kiści, kul, kryształów -
Pyk! Fosforyczny ogień z żółtych ścian
Pochłania ludzkie i zwierzęce włosie.
Pszczoły odbudowują plastry płuc
Mrówki odbudowują białą kość,
Rozdzierany jak papier, kauczuk, płótno, skóra, len
Włókna, materie, celuloza, włos, wężowa łyska, druty
Wali się w ogniu dach, ściana i żar ogarnia fundament.
Jest już tylko piaszczysta, zdeptana z jednym drzewem
bez liści
Ziemia
Powoli, drążąc tunel posuwa się strażnik – kret
Z małą czerwoną latarką przypiętą na czole
Dotyka ciał pogrzebanych, liczy, przedziera się dalej
Rozróżnia ludzki popiół po tęczującym oparze
Popiół każdego człowieka po innej barwie tęczy
Pszczoły odbudowują czerwony ślad
Mrówki odbudowują miejsce po moim ciele.
Boję się, tak się boję strażnika – kreta.
Jego powieka obrzmiała jak u patriarchy,
Który siadywał dużo w blasku świec
Czytając wielką księgę gatunku.
Cóż powiem mu, ja, Żyd Nowego Testamentu
Czekający od dwóch tysięcy lat na powrót Jezusa?
Może rozbite ciało wyda mnie jego spojrzeniu
I policzy mnie między pomocników śmierci:
Nieobrzezanych.